Nom, historia jest taka że sam sobie winny troche jestem. Wiadomo - prawda leży po środku
Generalnie ten parking jest na terenie prywatnym, ale nie jest oznakowany żadnym znakiem (mowa tu o d-18 lub d-18a [P]). A że pod blokiem jest ograniczona ilość miejsc, dwa: od pół roku zaczeli budować jeszcze jeden blok i zagrodzili 1/2 miejsc ze wzgl bezpieczeństwa, to ludzie (nie tylko ja) zaczeli parkować "na przeciwko", na parkingu pod przedszkolem. Właścicielka przedszkola nie raz już naklejała karne ku***y, te białe kartki z "teren prywatny" itd. Mógłbym cały album złożyć z tych zdjęć ze wszystkich swoich aut . Były też bardziej niebezpieczne sytuacje jak gwoździe pod kołami (tak, ku**sy podkładali papniaki pod opony) i kilka ścięć 1vs1, kilka interwencji policji, głównie wzywana przez nich na mnie (że tam stoje). Przyjeżdżali i rozkładali ręce, bo wiedzieli że jestem na prawie. Raz też się wkopałem bo zastawiłem ich samochód stojący na chodniku, to mieli podstawę żeby kazać mi odjechać. I Ogólnie była taka zabawa w kotka i myszkę. I tym razem była interwencja niebieskich, zgłoszona przeze mnie o wandalizm. Znaleźli sprawcę, długo nie szukali bo jest kamera: młody ku**as..... tzn: zięć szefowej przedszkola której to "parking prywatny". Sprawa zgłoszona, Faktura za mycie dostarczona na komendę. W trakcie tej akcji musiałem policjantce z prewencji wytłumaczyć kilka przepisów ruchu drogowego: m.in. to że "napis na elewacji" ("parking prywatny, tylko dla blablabla") nie jest znakiem D-18a do którego ja jako kierowca zobowiązany jestem się stosować. Myślałem że przez to że im to wytłumaczyłem , pójdą po rozum do głowy i na drugi dzień (niestety) będzie tam stał odpowiedni znak z odpowiednią tabliczką. - Ale nie, dwa dni później postawili słupki parkingowe (takie otwierane na kluczyk). No cóż, wg mnie znak byłby tańszy, ale chyba "osiedlowej wojny" to będzie już koniec